ShopDreamUp AI ArtDreamUp
Deviation Actions
Literature Text
LittleLadyPunk
Kto kogo jak.
I
1. Całował
Alfred całował Arthura tak, jak żył – z werwą. A jednocześnie wesoło i kolorowo. Czasem w żółtej taksówce, wokół której płynęły niewiarygodnie szybko tęczowe, roziskrzone światła, o której szyby rozpryskiwały się hałasy i śmiechy Nowego Jorku.
I tak, jakby to miało zbawić świat.
Arthur całował Alfreda tak, jak napisali to w książce o zasadach dobrego wychowania – czyli nie bardzo. Chciał to naprawić, ale zawsze zdarzało się coś, co go denerwowało. Poza tym stanowczo uważał, że Alfred nie powinien cały czas żuć tej malinowej gumy balonowej. Raz się skleili.
Francis całował Arthura tylko w rękę i tylko wtedy, gdy udało mu się ją pochwycić – co nie należało do łatwych sztuk, bo Arthur, jakkolwiek bywał rozmarzony (często) i pijany (rzadko, za to nawet po szampanie dla dzieci), potrafił gwałtownie wytrzeźwieć i schować rękę za plecy. Potem robił minę obrażonej damy, poprawiał krawat i tłumił pod sztywno zaprasowaną
koszulą rozkoszny dreszcz.
Francis raz pocałował Alfreda w paryskim Disneylandzie, po czym zabrał mu wyżej wspomnianą gumę balonową, na co Alfred zareagował, jak to Amerykanie, kontratakiem. Bitwa trwała dość długo i była intensywna. W końcu Arthur oblał ich mrożoną herbatą i wygłosił kilka epitetów, których zazwyczaj nie wygłaszał na trzeźwo. I był chyba bardzo zły. Na całą trójkę.
Francis powiedział coś na temat pop-kultury i obiecał, że następnym razem pójdą do Luwru. Potem całą drogę powrotna robił balony z gumy.
2. Kochał
Alfred kochał Arthura tak, jak kochał cały świat. Być może trochę za bardzo, no i nieporadnie.
Arthur kochał Alfreda tak, jak kocha się coś, o czym sądzimy, ze na to nie zasłużyliśmy. Z za ciasnym kołnierzykiem.
Francis kochał Arthura tak, jak prowansalski trubadur księżną angielską. Z żarliwymi nutami, z płonącą poezją i z niemą pustką ziejącą z słowa „przyszłość”.
Arthur kochał Francisa tak, jak marzenie i katedrę Notre Dame. Z dużego dystansu i z bezdechem.
3. Zabijał
Arthur zabił Alfreda chyłkiem, tak, jak wymknął się kuchennymi drzwiami. Alfred potrafił być wtedy jeszcze naiwny, więc nie od razu zrozumiał, nie od razu to do niego dotarło. Minęły dni i tygodnie, i dopiero kiedy oglądał jakiś głupi film w telewizji, późno w nocy, poczuł, że pękło mu serce. Podszedł do lodówki i przyłożył do policzka zimną puszkę coca-coli.
Następnego dnia rano zauważył, że miasto jest bardzo szare.
Alfred zabił Arthura najboleśniej, bo przez wyrzut sumienia. Sumienie gryzło jak mały, zrozpaczony psiak, Arthur odganiał je krzykiem.
Zawsze jednak wracało.
Francis i Arthur zabijali się na wiele sposobów – na odległość, na udawaną niepamięć, na głuche telefony, nie otworzone listy, na siłę i na wieczność.
Zawsze im się udawało.
Zawsze nie do końca.
---
22 V’ 09
Kto kogo jak.
I
1. Całował
Alfred całował Arthura tak, jak żył – z werwą. A jednocześnie wesoło i kolorowo. Czasem w żółtej taksówce, wokół której płynęły niewiarygodnie szybko tęczowe, roziskrzone światła, o której szyby rozpryskiwały się hałasy i śmiechy Nowego Jorku.
I tak, jakby to miało zbawić świat.
Arthur całował Alfreda tak, jak napisali to w książce o zasadach dobrego wychowania – czyli nie bardzo. Chciał to naprawić, ale zawsze zdarzało się coś, co go denerwowało. Poza tym stanowczo uważał, że Alfred nie powinien cały czas żuć tej malinowej gumy balonowej. Raz się skleili.
Francis całował Arthura tylko w rękę i tylko wtedy, gdy udało mu się ją pochwycić – co nie należało do łatwych sztuk, bo Arthur, jakkolwiek bywał rozmarzony (często) i pijany (rzadko, za to nawet po szampanie dla dzieci), potrafił gwałtownie wytrzeźwieć i schować rękę za plecy. Potem robił minę obrażonej damy, poprawiał krawat i tłumił pod sztywno zaprasowaną
koszulą rozkoszny dreszcz.
Francis raz pocałował Alfreda w paryskim Disneylandzie, po czym zabrał mu wyżej wspomnianą gumę balonową, na co Alfred zareagował, jak to Amerykanie, kontratakiem. Bitwa trwała dość długo i była intensywna. W końcu Arthur oblał ich mrożoną herbatą i wygłosił kilka epitetów, których zazwyczaj nie wygłaszał na trzeźwo. I był chyba bardzo zły. Na całą trójkę.
Francis powiedział coś na temat pop-kultury i obiecał, że następnym razem pójdą do Luwru. Potem całą drogę powrotna robił balony z gumy.
2. Kochał
Alfred kochał Arthura tak, jak kochał cały świat. Być może trochę za bardzo, no i nieporadnie.
Arthur kochał Alfreda tak, jak kocha się coś, o czym sądzimy, ze na to nie zasłużyliśmy. Z za ciasnym kołnierzykiem.
Francis kochał Arthura tak, jak prowansalski trubadur księżną angielską. Z żarliwymi nutami, z płonącą poezją i z niemą pustką ziejącą z słowa „przyszłość”.
Arthur kochał Francisa tak, jak marzenie i katedrę Notre Dame. Z dużego dystansu i z bezdechem.
3. Zabijał
Arthur zabił Alfreda chyłkiem, tak, jak wymknął się kuchennymi drzwiami. Alfred potrafił być wtedy jeszcze naiwny, więc nie od razu zrozumiał, nie od razu to do niego dotarło. Minęły dni i tygodnie, i dopiero kiedy oglądał jakiś głupi film w telewizji, późno w nocy, poczuł, że pękło mu serce. Podszedł do lodówki i przyłożył do policzka zimną puszkę coca-coli.
Następnego dnia rano zauważył, że miasto jest bardzo szare.
Alfred zabił Arthura najboleśniej, bo przez wyrzut sumienia. Sumienie gryzło jak mały, zrozpaczony psiak, Arthur odganiał je krzykiem.
Zawsze jednak wracało.
Francis i Arthur zabijali się na wiele sposobów – na odległość, na udawaną niepamięć, na głuche telefony, nie otworzone listy, na siłę i na wieczność.
Zawsze im się udawało.
Zawsze nie do końca.
---
22 V’ 09
Literature
+v+MW+II
+++MW+++
Rozdział drugi, w którym poznajemy Feliksa, Torisa i przyczynę, dlaczego kiełbasa była za słona
I.
Psiamać, za dużo ludzi, ilu ich tam jest, powiedział, opierając czoło o korę jedynego drzewa, którego nie mieli siły już obgryźć. Nad kotliną wisiała mgła tak gęsta, że można by ją kroić nożem i tak biała, że można by nią smarować chleb, gdyby nie to, że ostatni raz mieli w ustach chleb miesiąc temu, a potem polowali na żaby, których po zimie wiele nie znale
Literature
France x Reader: A Mother's Love Part2
France x Reader: A Mother’s Love Part 2
~Flash back of last chapter~
My grip on a potted lavender slipped sending me sprawling of the floor… in front of Mrs. Finn… and ____. I tried to keep a calm stony expression, but could feel my blood rushing to my checks and ears. Not breaking eye contact. I slowly picked my self up, dusted off, and picking up the knocked over broken looking flowering bush that broke my fall. I walked over and set it on the counter.
“I woo~ld like to buy zis…er…plant,” in a total deadpan I indicated the sad little shrubbery and proceeded to pull my wallet out of my back po
Literature
APH- What he really wanted:fic
SLAM!
the door
Lovino should be back.
Tap,tap,tap. The sound of boots moving rapidly, something is dragged behind.
Hi bro
hes here, with me.
You got him easily?
Hm, no
hehe. But I know how to handle bastards like that, yknow.
...
Ludwig was here,dropped on the floor by the younger man ,tape on his mouth from were drops of blood falls on the uniform.
He was wondering where Lovino founded all that incredible strength.
He wasnt really supposed to be able to drag him around like a bag of potatoes in that manner. Germany was taller, h
Suggested Collections
Featured in Groups
Sorry, only Polish.
Bardzo świeża rzecz, pisana wczoraj w Bibliotece Narodowej. W zasadzie bez betowania, więc błędy proszę wytykać łagodnie.
Taki cykl, w którym będę opisywać różne pary, trójkąty, sytuacje z postaciami z APH. Co przyjdzie do głowy. Nic zobowiązującego. Zobaczymy, co przyniesie. Zabawa słowem i pseudopoezją. Bitter sweet. Można zgłaszać pomysły i propozycje, ale nic nie obiecuję.
Będzie angstownie, ale cieplejsze kawałki również się znajdą.
Ach, wczoraj w Narodowej zaczęłam pisać chyba pierwszy od 2, 3 lat fanfik, który ma być z założenia ZABAWNY. A to ci jajeczko.
APH (c) the author
---
Wbrew pozorom dalej pamiętam o obiecanych - przed rokiem i więcej - fanfikach.
----
Hej! Mój deviant ma już 4 lata." A cóż to za stara d* przylazła?"
-----
Z innej beczki - polecam ---> [link]
----
A co do tytułu... Pamiętasz ten dowcip, LW? XD
Bardzo świeża rzecz, pisana wczoraj w Bibliotece Narodowej. W zasadzie bez betowania, więc błędy proszę wytykać łagodnie.
Taki cykl, w którym będę opisywać różne pary, trójkąty, sytuacje z postaciami z APH. Co przyjdzie do głowy. Nic zobowiązującego. Zobaczymy, co przyniesie. Zabawa słowem i pseudopoezją. Bitter sweet. Można zgłaszać pomysły i propozycje, ale nic nie obiecuję.
Będzie angstownie, ale cieplejsze kawałki również się znajdą.
Ach, wczoraj w Narodowej zaczęłam pisać chyba pierwszy od 2, 3 lat fanfik, który ma być z założenia ZABAWNY. A to ci jajeczko.
APH (c) the author
---
Wbrew pozorom dalej pamiętam o obiecanych - przed rokiem i więcej - fanfikach.
----
Hej! Mój deviant ma już 4 lata." A cóż to za stara d* przylazła?"
-----
Z innej beczki - polecam ---> [link]
----
A co do tytułu... Pamiętasz ten dowcip, LW? XD
© 2009 - 2024 LittleLadyPunk
Comments57
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Hej! Świetne to Bardzo oryginalne i brzmi trochę jak początek dobrej książki